mordy założycielskie III RP
Bezwzględni zawodowi bandyci z tzw. "gangu karateków" przyznali się do mordu na byłym premierze z PRL Jaroszewiczu i jego żonie.
Sąd ich ...uniewinnił. Dlaczego "karatecy" odsiadujący za inne sprawy próbowali wziąć winę na siebie? Możemy się tylko domyślać że ktoś ich postraszył, a może ktoś coś im obiecał?
*
Wiele lat wcześniej cześniej skazano za tę samą zbrodnię drobnych bandziorków - włamywaczy bodaj z Białegostoku. Ludzie ci prawdopodobnie dostali zlecenie obrobienia wilii - ale pojawili się na miejscu już po śmierci premierostwa - natknęli się na zwłoki, zrozumieli że są wrabiani w zbrodnię i uciekli.
*
Kto zabił? Odpowiedź jest dość oczywista. Dokonały tego tajne służby PRL-u. Prawdopodobnie to samo komando szwadronów śmierci które wykończyło księdza Suchowolca. (w obu przypadkach świadkowie widzieli domniemamych sprawców - oba opisy są łudząco podobne).
Kto zlecił? Cz.Kiszczak? A.Gdula? W.Jaruzelski? I co najważniesze: Po co?
Z wilii wyparował obszerny rękopis (lub maszynopis) wspomnień b.premiera - ok 1000 stron. Być może także inne dokumenty.
Domniemuje się że Jaroszewicz mógł znać tożsamość "matrioszek" - ludzi którzy zainstalowani tu przez Moskwę udawali Polaków. Był też uczestnikiem odnalezienia części archiwów III Rzeszy. Mógł też dysponować wiedzą o zagranicznych tajnych kontach komunistycznych kacyków. Przed śmiercią prawdopodobnie byłego premiera zmuszano do podpisywania czegoś... Może dyspozycji przelewów?