O grobach

https://www.fronda.pl/a/Kanada-przy-szkolach-dla-Indian-nie-znaleziono-zadnych-grobow,241293.html

A taka piękna afera była, ze szczuciem, judzeniem, wymiotami nienawiści, podpalaniem kościołów...  

I Indianie przytulili milionowe odszkodowania (ciekawe czy teraz będą musieli kasiorkę oddać?) 

Nawet papież uwierzył w te kocopały i całował listę imion...

*

Ponad 200 milionów za poszukiwania georadarowe i weryfikację wyników wykopami sondażowymi? 

Głównymi wygranymi są kanadyjscy archeolodzy!

*

Ergo: nie ma trupów. 

To może tak teraz ktoś za to beknie? Na przykład pańcia która na potrzeby doktoratu liczyła nieistniejące mogiły? 

Albo ta druga lewicowa "pisarka" - która z braku odpowiednio drastycznych relacji z epoki sama taką napisała? 

*

Brak grobów może świadczyć o jednym - opieka medyczna nad indianiątkami była na bardzo wysokim poziomie. 

Wyższym niż nad białasami w ówczesnych amerykańskich i kanadyjskich miastach. (średnio chce mi się w to wierzyć...)

*

Aczkolwiek nadal surowo potępiam sam system - przymusową skolaryzację dzieci autochtonów* w warunkach internatowych.

Potępiam i już! Belfrów trzeba było jak misjonarzy wysyłać - do plemion, między Indian.  

*

Trochę grobów musiało jednak istnieć - pisałem - to były czasy orzących Amerykę epidemii, a sami indianie też nie byli okazami zdrowia. 

Antybiotyków jeszcze nie wynaleziono. 

 

Przypuszczam że zmarłe dzieci ze szkół indiańskich pogrzebano na zwykłych cmentarzach parafialnych - wśród białych rówieśników. 

Takich grobów nie ma - dlaczego? Mamy obraz naszych cmentarzy - dziś w Polsce zaciaga się kredyty byle tylko zafundować dziadkowi granitowy nagrobek. Ale jeszcze w I poł. XX wieku większa część populacji miała ziemny kopczyk i drewniany krzyż. Krzyż dębowy napuszczony woskiem lub olejem może wytrzymać i 70 lat. Sosnowy - no cóż...

Liczby? Tam nie było wojen i celowego palenia archiwów przez okupanta - moim zdaniem da się ustalić. 

 

____________________________________________________________________________________

* Swoją drogą - przypomę że Szwedzi - oświeceni, demokratyczni, europejscy socjaldemokraci dokładnie do samo robili z dziećmi Lapończyków aż do końca lat  70-tych XX wieku. A nie zaraz chwileczkę... Nie to samo.

Indiańskie dzieci pozostawały członkami swoich rodzin, rodzice wiedzieli gdzie są, mogli je odwiedzać (łatwe to nie było, ale plemiona wędrowały).

Dzieci lapońskie odbierano decyzją administracyjną, część kierowano do adopcji, a do szkół trafiały na południe kraju. Rodzice często mieli sądowe zakazy konkatkowania się. Nie było nawet informowania gdzie dzieci  przebywają. Przypomnę - Lapończycy którzy stawali okoniem szwedzkim władzom i np. upierali się przy swoim stylu życia byli wciągani na listy osób aspołecznych. (podobnie jak nałogowi alkoholicy). Zdarzały się przypadki przymusowej sterylizacji.   

 

Image

© 2024 Andrzej Pilipiuk | Wszystkie prawa zastrzezone| Realizacja: AS DIGITAL