o wiarygodności
Słyszałem historię taką z pocz lat 90-tych. To był znajomy - znajomego. Facet miał firmę transportową - skutkiem pożaru stracił cały dorobek kilku lat harówki: magazyn z towarem i dostawczaka. Ubezpieczyciel oczywiście wypłacił znacznie mniej niż powinien. Bank nie chciał dać kredytu na odbudowę.
Czyli koniec...
I w tym właśnie momencie odezwał się konkurent który na pół roku za darmochę udostępnił facetowi jedną ze swoich ciężarówek. A hurtownik dał towar na krechę. Obaj nie zażądali przy tym żadnych zabezpieczeń, zaufali bo gościa znali. Facet tyrał po 12-16 godzin na dobę, ale w pół roku stanął jakoś na nogi.
Taka była realna wartość jego wcześniejszej uczciwości, wiarygodności, tego co dawniej nazywano reputacją.
Przetrwał katastrofę - dzięki zbudowanej przez lata nieskazitelnej opinii.
*
tusk nie rozumie podstawowych pojęć i definicji, tym samym nie jest w stanie zrozumieć dalekosiężnych skutków swoich kretyńskich działań. Tracimy reputację. Co gorsza nie tylko traci ją jego rząd - dla przeciętnego polityka z innego kraju reputację traci cała Polska. W sytacji toczącej się wojny utrzymanie wiarygodności także względem sojuszników może przesądzić nie tylko o skali pomocy ale też o jej udzieleniu. Gówniarskie złośliwości wobec sojusznika, obsadzanie stanowisk w MON ludźmi umoczonymi w przyjaźnie z ruskimi agentami, dewastowanie wypracowanej architektury działań obronnych obniżają drastycznie naszą wiarygodność.
Tym samym debilna wojenka tuska z obozem partiotyczno-niepodległościowym - może w konsekwencji zagrozić samemu przetrwaniu naszego kraju.
*
Odbudowanie naszej dobrej opinii będzie trawało latami i wymagało dziesięciokrotnie większego wysiłku niż jej zwykłe utrzymanie.