rykoszetem...
W skrócie: masa polityków chciała pracować w spółkach skarbu państwa. Ale nie mogła z uwagi na brak odpowiedniego wykształcenia kierunkowego...
Znaleziono zatem Óczelnię która pomagała im zdobyć odpowienie papiery. Czy instytucja ta kształciła też normalnych ludzi w normalny sposób? Zapewne tak...
Ale dziś już pewnie nie dojdziemy które dyplomy są coś warte a które "załatwiono".
Aferę z ujawnieniem sprawy lewych dyplomów odpalono oczywiście by dokopać politykom PiS-u - jednak okazuje się że rykoszetem obrywają także nie ci o których chodziło.
(zapewne wina "ziobrowskiej" prokuratury - która nie zrozumiała kogo ma zagryźć a kogo nie ruszać i tnie równo z ziemią...).
*
W całej tej aferze oberwał właśnie wierny akolita tuska d/s politycznej mokrej roboty - marszałek sejmu.
Powiem tak - fakt że jest w to umoczony po uszy - kompletnie mnie nie dziwi.
Natomiast to że otwartym tekstem zgłasza pretensje dekonspirując układ jest nieco zaskakujące.
Idiota? a może to akt desperacji?
"nie tak się umawialiśmy" - czy to groźba ujawnienia pikantnych szczegółów umowy z PO?
Nie, chyba jednak głupota...