w sumie to zabawne...
Prezydent stolicy dwukrotnie przegrał wyścig o prezydenturę kraju.
Za pierwszym razem - z urzędującym prezydentem - to nie było łatwe starcie.
Ale za drugim razem - przegrał z przysłowiowym "człowiekiem z nikąd".
I to musi naprawdę boleć...
*
Patrząc szerzej: cwaniaczek tusk od 20 lat regularnie zbiera straszliwy łomot od "mało rozgarniętego staruszka z kotem".
Bo Jarosław Kaczyński najpierw wylansował swojego Brata na prezydenta. (miał trochę ułatwione zadanie bo Lech Kaczyński był prezydentem Warszawy i dał się poznać jako świetny gospodarz). Po małym potknięciu* ze startem własnym skutecznie wyrwał władzę komorowskiemu - wystawiając przeciw niemu - Andrzej Dudę "człowieka z nikąd" - mało znanego pracownika kancelarii Lecha Kaczyńskiego. Teraz cwany "Kaczor" numer powtórzył - wysyłając na polityczny ring kolejnego "człowieka z nikąd" - jakiegoś tam mało komu znanego dyrektora lokalnego oddziału instytutu badawczego...
Po stronie PO/KO są wszystkie mocne karty - media, dziennikarskie cyngle, cwelebryci, "artyści", biznes, środowiska post-ubeckie, służby, sądy, prokuratura, samorządy wieeeelu miast, bojówki, seryjny samobójca, sojusznicy zagraniczni. I co? Zostali ograni w kolejnej partii szachów. Szach i mat. Który już kolejny?
Mogą co najwyżej skamlać że się nie liczy bo zorro grasował na planszy a batman podpowiadał...
___________________________________________________________________________________________
*przypomnę pro forma kampania J.Kaczyńskiego była chamsko sabotowana od środoka!!!