Po przeczytaniu dziesiątej (policzyłam) linijki tej książki spadłam z fotela (opowiadanie „Rekruci”). Mój znajomy ksiądz uczynił to samo po lekturze „Wykładu” Jakuba Wędrowcza o egzorcyzmach. Masaż przeponą, wywołany nieustannym śmiechem, działa wybitnie relaksująco i uzdrawiająco. Ergo: ta książka to produkt leczniczy.
W tym tomie szalonych przygód pasożyta społecznego i „hiennika cmentarnego”, poza siedmioma opowiadaniami, znajdziemy wciągającą mikropowieść „Pola Trzcin”. Jak tytuł wskazuje, wyruszamy do Egiptu, by wraz z Wędrowyczem, jego godną progeniturą (już prawnuczek się deprawuje… Strach takiego Piotrusia w lesie spotkać, bo nam ciocię utłucze…) i carskim kozakiem Semenem walczyć ze starożytną klątwą i komunistyczną agenturą – wskrzeszonymi Leninem i Dzierżyńskim. Obrywa się też Unii Europejskiej i jej siepaczom… to jest, biurokratom…
Kapitalne i niepodrabialne poczucie humoru, nagłe zwroty akcji, potoczysty, soczysty i gawędziarski styl – to jest to, za co Pilipiuka cenimy i dzięki czemu połykamy jego dzieła na bezdechu. Ten zbiór zwieńczony jest – jak tort wisienką – opowiadaniem, które zwyciężyło w konkursie dla czytelników. Panie i panowie, jednego z nas wydrukowano obok mistrza! Mniam!
Agnieszka Dumańska